Movie here.
Gdybym miała wybrać 10 ulubionych miejsc na Florydzie, to na pewno Paynes Prairie, a dokładnie szlak La Chua Trail, plasowałby się w czołówce. Bije na łopatki przereklamowany Park Narodowy Everglades i wszelkie inne promowane atrakcje na Florydzie. Obszar ten znajduje się zaledwie 20 minut na południe od kampusu samochodem, a na miejscu wydaje się jakby się było na dzikiej sawannie bez barierek ani ogrodzeń w samym sercu krainy gatorów i Gatorlandii. Nie ma tu żartów, bo aligatory są ogromne i często wygrzewają się na szlaku zagradzając przejście, a co gorzej wyjście …
Paynes Prairie o powierzchni 21,000 akrów(85 km2) jest unikatowe pod względem biologicznym, geologicznym i historycznym. Znane wcześniej jako Alachua Savannah, teren ten przeszedł wiele zmian podczas ingerencji ludzkiej w ten teren, na przykład drenaż , który miał znaczący wpływ na hydrologię tego obszaru, ale od lat 70-tych XX wieku, trwają prace przywrócenia pierwotnej ekologii systemu tego terenu. Paynes Prairie został stanowym rezerwatem w 1971 roku i jest jednocześnie narodowym pomnikiem natury. Występuje tu 20 odrębnych biologicznych środowisk naturalnych, zapewniających bogate siedliska dla flory i fauny, bydła, między innymi, dla aligatorów, bizonów, dzikich koni i ponad 270 gatunków ptaków. Obszar obejmuje wiele obiektów, gdzie można łowić, pływać, uprawiać sporty, jeździć konno, na rowerze, ale chciałabym się skoncentrować na perełce czyli szlaku La Chua Trail.
W północnej części prerii, La Chua Trail, jest znakomitym miejscem, aby podpatrywać dzikie zwierzęta, z początku z drewnianego deptaka wybudowanego nad prerią, a później już z ścieżki na samej prerii prowadzącej do wieży widokowej o wysokości 50 stóp z panoramiczną perspektywą całego rezerwatu. Szlak zaczyna się od przejścia wzdłuż starych wielkich dębów i drzew śliwkowych. Po drodze mija się kilka ławeczek i punktów widokowych z deptaka, z których można już dostrzec kilka aligatorów wygrzewających się w słońcu w wodzie lub na brzegu.
Po przejściu na trawę po lewej rozpościera się większa woda i im dalej, tym więcej tłustych, kilkumetrowych, ułożonych najczęściej równoległe aligatorów i przestrzenie sawanny. Dalej na szlaku znajduje się kilka stawów, w których wydaje się, że jest więcej aligatorów niż wody i trochę ptaków. Zero barierek. Zalecane jest nie przychodzenie z małymi dziećmi oraz ze zwierzakim i zaopatrzenie się w kij. Po prawej stronie widać więcej terenów podmokłych, na których żerują, między innymi, czaple, ibisy, pardwy szkockie i żurawie. Jak ma się szczęście i przyjedzie się wystarczająco wcześnie, to można zobaczyć pasące się dziki konie i nawet bizony. Im bliżej wieży widokowej tym ścieżka jest węższa, a świadomość, że po lewej stronie w trawie na brzegu może wylegiwać się bestia jest dość przerażająca, szczególnie jak się patrzy wstecz i rzeczywiście aligatory leżały tuż przy ścieżce.
Po przejściu 1,6 mili dochodzi się do wieży widokowej, z której rozpościera się zapierający dech bezkresny widok sawanny, wód wokół, traw, koni w oddali, przelatujących ptaków w kluczu, chaotycznie, nurkujących do wody z szybkich prędkości lotu, śpiewających, hałasujących we wszystkich ptasich językach. Wieża jest też rajem dla ornitologów, którzy wysiadują na górze nieustannie i obserwują ze swych specjalistycznych lornetek i obiektywów ptactwo.
Może dobrze, że o tym miejscu nie piszą polskie przewodniki, bo dzięki temu to w tym wyjątkowym miejscu można zobaczyć chociaż ułamek prawdziwej natury Florydy.